niedziela, 30 września 2012

Rozdział 5

*Śpi*
Obudziłam się w obskurnej budowli, która wyglądała jakby miała się za chwilę zawalić. Byłam zawiązana w ostry sznurek, który uwierał mnie w nadgarstku. Usta miałam zaklejone, a buty ściągnięte. Nie wiedziałam, co ma oznaczać zdjęcie butów.  Byłam strasznie wystraszona ale dałam radę. Po trzech najgorszych kwadransów mojego życia, usłyszałam ciche kroki w moją stronę. Zza dziurawej ściany ujrzałam moją "przyjaciółkę" która przyszła na pomoc. Na początku nie odzywałam się do niej, ale wzięła scyzoryk z parapetu i rozwiązała mnie. Uciekałyśmy niczym błyskawica, która miała za chwilę trzasnąć. W drodze do domu miałyśmy cykora, że ktoś wyskoczy z krzaków. Ale to były nasze chore zmysły. Zaprosiłam Amelie do pobliskiej kawiarni i wypiłyśmy mus truskawkowy. Zadzwoniła do mnie mama i poprosiła abym pilnie zjawiła się w domu. Nie ukrywałam tego, że moja mama bywa strasznie nerwowa. Przekroczyłam próg domu i usłyszałam pikanie mikrofalówki. Ściągnęłam trampki i po cichu wkradłam się do salonu. Usiadłam obok mamy.
- Coś ode mnie chciałaś? - powiedziałam
- Tak - oznajmiła
- Emm? Może powiesz? - nerwowo powiedziałam
- A przepraszam, chodzi o to że załatwiłam Ci pracę - powiedziała
- Aha - wkurzona poszłam do pokoju
Od razu zadzwoniłam do Amelie i opowiedziałam jej wszystko. Ona oczywiście, nie miała czasu bo sms-owała z chłopakiem z parku. Wyśmiała mnie tylko. Pomyślałam, że gorsza nie będę i napisałam do Andrew'a. Długo nie czekałam, tzn. dostałam odpowiedź już po 2 minutach:

"Julia, przepraszam Cię za dzisiaj, nie chciałem
żeby to wszystko tak wyszło. Ja po prostu
bardzo Cię lubię i chcę się z tobą umówić.
Zrobisz mi taką przyjemność i  dasz się
zaprosić na randkę?"

Byłam w niebie, moje Chicagowskie marzenia powoli się spełniają, już zapomniałam o tej pracy, którą zaproponowała mi mama. Drugiego dnia, w sobotę uszykowałam najlepsze ciuchy, które doradziła mi Amelie i poszłam na randkę. W restauracji, której miałam spędzić popołudnie było cudnie, piękne dekoracje, fantastyczna atmosfera. Andrew przyszedł, zamówiliśmy pizzę i czekaliśmy. Przez ten cały czas rozmawialiśmy. Ma takie niebieskie oczy, zatonęłam w nich niczym Titanic na Oceanie. Nagle do restauracji wchodzą dwie najgorsze dziewczyny w Chicago tzn. Debby i Polly. Dosiadły się do stolika i przywitały się z Andrew'em. Byłam wkurzona, chciałam wyjść ale powstrzymałam emocje i pod wymówką wyszłam do toalety. Zadzwoniłam do Amelie i poprosiłam o pomoc.

13 komentarzy:

  1. dziękuję bardzo za komentarz^^ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. samsung gt-s5610 :)
    Oczywiscie obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście obserwuję :))
    Nie jestem w pierwszej, lecz w drugiej klasie gimnazjalnej i u mnie w kościele od tej właśnie zaczynają się przygotowania do bierzmowania. :)
    pozdrawiam i zapraszam częściej do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. na jakiej podstawie wnioskujesz, że nie są to conversy :) ? jestem ciekawa xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo miałaś je nie do kostek ;D

      Usuń
    2. hahahha ^^ to sobie popatrz na stronę converse na internecie i zobacz cały asortyment to ci się pokażą pod kostkę, do połowy kostki i za kostkę ;) i wszystkie kolory...

      pozdrawiam.

      Usuń
  5. Moja kumpela miała takie buty ;D

    o jejku jestem u ciebie w polecanych? o.o
    Dziękuje! buziaki : *
    Przecież mój blog jest tak nudny jak flaki z olejem ;P hihi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny post, zapraszam do siebie
    bodyy-rockk.blogspot.co.uk
    może obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny blog : )
    http://nbyen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny blog. Ciekawe opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mam pomysł ;P
    Może by tak cos o dniu napisać na samiutkim dole posta ? ;D

    OdpowiedzUsuń